Szept nad szeptami – tytułowy utwór przedstawianego czytelnikom wyboru – pozwala od razu dostrzec skale poetyckich możliwości oraz jakość artystyczną wierszy Katarzyny Turaj-Kalińskiej. Powrót do biblijnego arcywozu ujawnia tutaj perfekcję gier językowych, uderza niezwykłością konceptu, świadczy o kulturowym wyrafinowaniu, wyzwala nowe moce ironii. […] Nie tylko kompetencję kulturową, ale też właściwości warsztatu poetyckiego – wypracowane brzmienia frazy, wirtuozerię stylizacji, zaskakujące skojarzenia literackie, sprawność narracji lirycznych, odnawianie takich gatunków, jak ballada, tren, epigramat, bajka – zaliczyć należy autorów pisarstwa Turaj-Kalińskiej.

/Z posłowia Wojciecha Ligęzy

 

Prasa literacka o „Szepcie nad szeptami”

Fraza nr 3/2016 (93)

„Trójgłos o poezji Katarzyny Turaj Kalińskiej”

Janusz Pasterski:

„Piękno jej Sulamitki jest owocem dojrzałości i wyraża się w szlachetności przemijania, w dostojeństwie zmian, choć także w siwiźnie, chorobach i pigmentowych plamach. Starość jest bowiem nieodłączną częścią życia, z wszystkimi jego przymiotami, duchowymi i cielesnymi. Dlatego może być piękna. Dlatego jest piękna dla tych, którzy zobaczą w niej życie. Jeśli młodość jest pieśnią, a starość – szeptem, to wciąż obie są wyrazem ludzkiego istnienia. Wiersz „Szept nad szeptami” został przełożony przez Brahę Rosenfeld na język hebrajski i również w ten symboliczny sposób wszedł w dialog z arcywzorem.” (…) Na okładce tomu „Szept nad szeptami” znalazła się reprodukcja obrazu Arnolda Böcklina „Lament Marii Magdaleny nad ciałem Chrystusa”. W tym sugestywnym obrazie kryje się klucz do poetyckiej refleksji Katarzyny Turaj-Kalińskiej – namysł nad życiem i śmiercią, pytanie o porządek i sens, odczytywanie danych nam znaków. To wiersze zachęcające do myślenia, gęste semantycznie, oryginalne językowo, zanurzone w uniwersum człowieka i kosmosie istnienia, zakotwiczone w kulturze. Wpisują się w nurt poezji intelektualnej, celnie scalającej poznanie i ironię.”

Alicja Jakubowska-Ożóg:

„Istotnym w poetyckim języku Turaj-Kalińskiej pozostaje ironia, groteska, humor pozwalające zachować właściwy dystans do siebie i do zmieniającego się przecież także świata. Jest w bohaterce dziewczęca radość kogoś, kto w podglądaniu, obserwacji przestrzeni obok i tej wewnętrznej znajduje potwierdzenie, że pomimo wszystko życie jest piękne i w tej zwyczajnej codzienności dostrzega sens istnienia. Jednocześnie ten sens objaśnia odwołując się do utrwalonych prawd, wpisując się w doświadczenia poprzedników i tym samym w tę od zawsze obecną w człowieku potrzebę zmierzenia się z czasem, zrozumienia jego tajemnicy i oswojenia w sobie. (…) Każdy z tych wierszy ukazuje autorkę z nieco innej perspektywy – niezwykle interesującego człowieka, kobiety rozmiłowanej w literaturze, kogoś, kto z upodobaniem obserwuje świat i umie trafnie zdiagnozować jego bolączki, obdarowaną wieloma talentami osobę o wielu twarzach – poważnej i pełnej humoru – po prostu poetki.”

Braha Rosenfeld:

„Poetka stoi w progu i obserwuje, a jednak jej wybitna osobowość wyczuwalna jest w każdej poetyckiej frazie. W ten oto sposób może się ukryć, jak w schronie, w odważnych i anarchistycznych tekstach, które własnymi rękami zarzynają wszystkie święte krowy, bo „czytamy przecież ze strzaskanych tablic”, a „między piekłem a niebem – tłum bogów”. (…) Można w poezji Turaj-Kalińskiej rozpoznać dialog nie tylko z mitologią, ale także z ważniejszymi utworami literackimi. Dialog ten ma formę przewrotnego i obalającego dyskursu, w którym w klasycznym opakowaniu, czyli w formie rytmicznej i często rymowanej oraz w tytułach wierszy skrywają się przekazy o buntowniczej, krytycznej, postmodernistycznej treści, gdy poetka przeprowadza proces zamiany płci rozmaitych ikon.”

Kwartalnik Literacki Wyspa 2/2016

Michał Piętniewicz, „Pogłębiony wolterianizm”

„Dzięki wierszom Katarzyny Turaj-Kalińskiej z tomu „Szept nad szeptami”, raz jeszcze uwierzyłem w ten „korzenny”, Schulzowski mit o fundamentalności doświadczenia swojego dzieciństwa, które naznacza osobowość artysty na zawsze. Uwierzyć w tym przypadku znaczyłoby tyle, co dowiedzieć się, nawet nie chodzi o naiwne zawierzenie, co ledwie „naukowe” stwierdzenie, że faktycznie tak jest, że poeta żyje pradawnym mitem, że mieszka w nim dziecko, które utracił, a z którym nie może się rozstać, ponieważ to byłoby równoznaczne z zagładą jego twórczości poetyckiej.

Czasy współczesne, tak jak o nich pisze Turaj-Kalińska, to czasy jakby na siłę wydoroślałe, a przez to nieco „ważne”, „poważne”, trochę nadęte i przez to pretensjonalne, nieciekawe. Powiem od siebie, że z takimi czasami nie umówiłbym się ani na piwo ani na randkę, ale czmychnąłbym, „głupieniek”, w jakieś chaszcze czy bodiaki, a potem, hyc, do domu, pielęgnować swoją „głupią” miłość.

Prawdziwa mądrość tego, co wydaje się pozornie „głupie” się nie boi, taki wniosek wysnułem, patrząc na kunsztowne, wyrafinowane poetycko, strzeliste frazy, ironicznego a przy tym głęboko wrażliwego na piękno mitu, podmiotu tomu wierszy Katarzyny Turaj-Kalińskiej, „Szept nad szeptami”.”

 

Szept nad szeptami – dwujęzyczny teledysk z wierszami z tomu