Poezję Wiesława Kulikowskiego odczuwa się zmysłami, często eterycznymi, niczym zwiewny podmuch wiatru. Wiersze Kulikowskiego nacechowane są osobliwą, nieco dziwną czasami sensualnością, wykraczającą poza doświadczenie wzroku czy dotyku. Sensualnością, która tonie w dźwiękach muzyki i deszczu. Przepada gdzieś w świecie, a nawet zaświecie, błądzi poza czasem i poza światem. „Ja” liryczne dotyka owymi eterycznymi zmysłami nie tyle bowiem świata widzialnego, co niewidzialnego. Zatem to, co zobaczone, zanurza się w sferze niewidzialnego i ponadrealnego. Nie można nie zauważyć znaczeń odsyłających do duchowej tajemnicy. Dziwnie brzmi dzisiaj słowo „dusza”, ale pasuje moim zdaniem do poezji Wiesława Kulikowskiego. Owa „dusza” lokuje się równocześnie głęboko w psychice, bytuje wewnątrz wiersza i zarazem jak posłaniec wyrywa się na zewnątrz, podróżuje pociągiem albo opisuje pewne sytuacje liryczne, jak na przykład zejście z lampką w głąb kopalni poety-górnika Wacława Kostrzewy. Pneuma w tych utworach ma zdolności motoryczne — porusza się i przemieszcza. Nawet obrazy senne, kojarzone z unieruchomieniem, zastygnięciem, w swej istocie zachowują ruch płynny, rytm zmienny. Pneuma biegnie przez niewidzialny krajobraz, w którym „georginie się palą”, przenika się z tajemnicą duchową. Kwiaty mogą palić się w sensie najzupełniej potocznym, może to być wrażenie wzrokowe, ale w poezji Kulikowskiego raczej należą do rzeczywistości wewnętrznej i sytuują się po drugiej stronie pożaru.

/z posłowia Michała Piętniewicza