Powieść „Pójdę pluć na wasze trumny”, Oficyna Wydawnicza „Volumen”, Warszawa 2015

Najbardziej interesuje mnie nauka i fundamentalne pytania o ludzki los, z jakimi usiłuje się ona borykać. Dlaczego jednak w powieści, którą teraz prezentuję Czytelnikom, nagle uciekam w czasy zakończenia tak już odległej od naszej współczesności II wojny światowej? Po prostu dlatego, że te straszne dni – kiedy uciekali Niemcy, nie weszli jeszcze Sowieci, nie obowiązywało żadne prawo – są jak czarna dziura w kosmosie, gdzie nie znajdują zastosowania znane nam prawa fizyki. W tej czarnej dziurze Historii skłębia się w śmiertelnym uścisku świadomość polska, niemiecka, rosyjska, żydowska, nawet amerykańska. Co z tego wynika? Tylko te same najbardziej otchłanne pytania, na które nauka nie znajduje odpowiedzi i zapewne nie znajdzie nigdy. Te wielkie i fascynujące kwestie, przed poruszaniem których wzbrania się nawet sam wielki Immanuel Kant i jego filozoficzni następcy. Czy zdobędę za to którąś z nagród literackich? Wątpię. Najwyższe z możliwych wyróżnień już otrzymałem. Jest nim plik nadpalonych kartek z podziemnego wydania moich „Notatek gdańskich” uratowany przez przypadkowego przechodnia, kiedy SB-cy przechwycili w „czasach jaruzelskich” transport z nielegalnej drukarni i usiłowali go pośpiesznie spopielić na jednej z warszawskich ulic. Znaczy, że byłem wtedy komuś bardzo potrzebny, skoro ktoś inny tak bardzo bał się moich słów.

Jerzy Surdykowski

/ notka autora z 4 str. okładki/